Dlaczego nam nie wychodzi?

Czasami stoimy przed lustrem patrząc na odbicie czegoś, co znajduje się za naszymi plecami, nie zastanawiając się jednak nad tym, że to tylko odbicie. Czasami trzeba odwrócić głowę, żeby dostrzec to, czego lustro nam nie powiedziało.

Minęło już 10 miesięcy od kiedy wystawiliśmy nasze obecne siedlisko na sprzedaż.

Od tej pory pojawiło się około 8 małżeństw zainteresowanych zakupem. 2 razy byliśmy o krok podpisania umowy przedwstępnej, ale … nie podpisaliśmy jej ani razu.  I choć zainteresowanie, jak na obecny stan rynku, nie jest złe, to wciąż za mało, aby nasz plan się powiódł. A ja wciąż wierzę, że się powiedzie.

Na pytanie gdzie teraz mieszkamy, lub czy już sprzedaliśmy dom, odpowiadam średnio raz w tygodniu. Biorąc pod uwagę to, że do najbliższego sąsiada mam prawie kilometr, a ekspedientki w lokalnym spożywczym nie czytają mojego bloga, to bardzo wysoka częstotliwość. I w głosie rozmówcy pojawia się zazwyczaj współczucie: „no tak, to nie jest takie proste”. A kto mówił, że będzie proste? Ja powiedziałam i nawet napisałam tu, że ten cały przewrót życia to plan naszego Boga. Ale plany mają to do siebie, że mają harmonogram, określoną kolejność, ramy czasowe. Nikt nie powiedział, że ta sprzedaż wydarzy się w rekordowym tempie, czy za rekordową sumę. Ona się wydarzy wtedy kiedy ma się wydarzyć i tak, aby była dobra i dla nas i dla kupującego, bo Bóg nie jest Robin Hoodem. I ten czas po prostu jeszcze nie nadszedł.

Ale. Dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, które pozwalają mi sądzić, że to nie jest przypadek, że jeszcze nie sprzedaliśmy tego domu. Że gdyby się to stało wczesną wiosną, która wydawała mi się najdogodniejszym czasem, nie byłoby tych perspektyw, które są teraz.

Na razie nie podam szczegółów. Nie chcę napisać niczego więcej, bo to są zbyt duże sprawy, zbyt ważne decyzje, żeby je wtłoczyć w posta i pozwolić im żyć swoim życiem. Chciałam jednak napisać tą notkę, aby zapewnić Was, że trwamy. Nie przy swoim, ale przy Bogu. Bo Bóg działa w sposób zaskakujący i jeżeli się wykonuje jego wolę, to ona jest nie do przewidzenia od początku do końca. To co nam po ludzku wydaje się najlepszym rozwiązaniem, które prowadzeni przez Boga za rękę po drodze widzimy i sądzimy, że to już właśnie to, co Tato ma dla nas przygotowane, mijamy. Bo okazuje się to błahostką w porównaniu do tego, co Bóg naprawdę ma dla nas, a my nie byliśmy sobie nawet w stanie tego wyobrazić.

Więc zaglądajcie tu, bo jestem pewna, że za jakiś czas kapcie mi i Wam spadną, kiedy Boży plan dla nas już się dopełni. A ten blog niech się stanie tego świadectwem na chwałę Boga, który jest tu adminem, bo ja jedynie copywriterem.

* ikona wpisu to fotografia mojego autorstwa z czasów budowy samowoli, 
która już nikomu nie przeszkadza o czym pisałam tu.

7 Comments

  1. Nie pozostaje nic innego jak tylko trzymać kciuki. W końcu nie może być wiecznie źle. Kiedyś i zza najciemniejszyc burzowych chmur musi wyjrzeć słońce.

    Polubienie

  2. 7.-ko! Polecam Ci gorąco świetną książkę: Stary Wspaniały Świat, Tom’a Hodgkinson’a. Autor, brytyjski dziennikarz opisuje historie swoich upadków jako farmera. 🙂 Często odnosząc się to recept zawartych w klasycznych traktatach o prowadzeniu gospodarstwa. Jest organicznym przeciwnikiem „Nowego Wspaniałego Świata”, który niechybnie kończy się na naszych oczach zmierzając do spektakularnego kolapsu! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Widzę, że łączy nas nie tylko wychowanie metodą scoutową (przejrzałam Cię na fb ;)), ale i sposób postrzegania świata. Po poleconą książkę sięgnę z wielką przyjemnością, dzięki za info! Permakutura trochę mnie pokonała w foliaku, ale nie poddam się tak łatwo. Jakiś czas temu przestałam być z tego świata, więc nie stąd wzorców mi szukać. Pozdrawiam ciepło!

      Polubienie

  3. 🙂 Ostatnio też zadaje sobie to pytanie. Nasze nadnoteckie hadziajstwo miało być mlekiem (kozim) i miodem (rzepakowym) płynącym ogrodem, gdzie swobodnie przechadzają się kozy, owce, kury, kot i pies, a warzywa dla naszego użytku rosną zdrowe, gdzieś tam hen, za rzędem równo posadzonych drzewek owocowych…. tymczasem mija lato, a u nas:
    1. Kury porwane i pożarte przez lisa. Te nieliczne, które zostały mają depresję totalną, przestały nosić i nie chcą wchodzić do kurnika, gdzie były świadkami strasznego mordu.
    2. Kozy złośliwie wyżarły warzywa i poobgryzały drzewka owocowe. Za nic nie chcą przyjąć do wiadomości granic naszego pola i łażą – mimo siatki, pastucha – na szkodę do sąsiadów
    3. owce tępo podążają za kozami i generalnie mają w zadzie to, że miały się rozmnażać dawać mleko i młode jagniaki do sprzedaży za dziką kasę.
    4. Pies dostaje depresji, bo jego pan ma depresję
    5. Tylko wierzby rosną i dom nie przecieka 🙂
    upał

    Polubione przez 1 osoba

  4. Kasia

    Bardzo mnie podnioslas na duchu tym postem. Chyba tego wlasnie bylo mi trzeba, bo czasem za duzo chce sama zrobic, a przeciez wystarczy zaufac.

    Polubione przez 1 osoba

Możliwość komentowania jest wyłączona.